Ulissima

Ulissima

2015/05/16

GDZIE JEST OKNO? CZYLI O (NIE)PORZĄDKU

Kiedyś myślałam, że jak nie chodzi się do pracy, to dom ma się wysprzątany na błysk. No bo skoro jesteśmy na miejscu to czasu na sprzątnięcie jest wystarczająco. Ba! jak byłam u osoby nie pracującej i był tam - że się tak wyrażę - chaos, myślałam "o matko". A teraz? Sama jestem w domu i lepiej by nikt niezapowiedziany z wizytą nie wpadał.


www.smiesz.net


Myślisz pewnie: "dziewczyna siedzi w domu i jeszcze marudzi, że trzeba co nieco posprzątać". No ale spróbuj spojrzeć na to inaczej. Wstajesz rano, spijasz kawę, jedziesz do pracy. Mąż/żona tak samo, dzieci do szkoły/przedszkola. Dom pusty. Wracacie, jecie obiad, kolacja. Przygotowanie rzeczy na jutro (chociażby dla dzieciaków). Kąpanie, spanie. Rano od nowa cały rytm. Normalne. Większość społeczeństwa postępuje w ten właśnie sposób. Tylko że w tym czasie mieszkanie jest puste, nieużywane. Czeka na weekend, na to by ktoś je trochę wybrudził a potem posprzątał lub odwrotnie. Tymczasem spędzając w domu cały dzień,  tydzień, miesiąc, rok używasz każdego jego milimetra. No a potem ktoś to musi posprzątać. Oczywiście - Ty.


smiesznysklep.pl
Jeśli o mnie chodzi, zacznę od pieca. Tak, winny jest piec, To ten sposób ogrzewania, za sprawą którego wszędzie jest kurz. Kominek w pokoju to klimat, ciepło. I kurz. Szmatki w ruch najdalej co drugi dzień bo inaczej buduje się warstwa kurzu grubości płatka do demakijażu a potem dwóch płatków i dwóch kolejnych. Ula ma więc szmatkę białą, ja żółtą i tak sobie wycieramy - najpierw ona maluje swoją białą esy-floresy, potem ja ścieram je jak tablicową kredę.

Po drugie: salon z kuchnią. Niestety, mało praktyczne rozwiązanie aczkolwiek bardzo przestronne, dające poczucie posiadanie naprawdę dużego mieszkania. Daje też widok z salonu na nieumytych kilka naczyń. Tak więc naczynia myję kilka razy dziennie, nawet te dosłownie dwa kubki i łyżkę od kawy. Dla mnie to już odruchowa czynność. Podobnie jak ścieranie podłogi w łazience po porannej toalecie mojej i Ulki. Wycieranie stołu po śniadaniu córki. Znowu wycieranie podłogi, zlewu, lustra w łazience bo poszła się umyć po śniadaniu. I trzeba przecież pozamiatać. Ja zamiatam dużą miotłą, Ula małą. Potem zamieciemy jeszcze kilka razy bo naniesie się przecież z dworu. A zabawki? Kredki wszędobylskie? Rzeczy do przebrania, bo akurat rękaw pobrudził się od jogurtu/soku/ciastka. W połowie dnia przestaję już cokolwiek podnosić....
Ostatnio Ula pyta:
- Co będziemy jutro robić?
- Umyjemy okna - mówię.
- Jakie? - docieka.
- No w pokoju i kuchni - tłumaczę.
- Mama, gdzie w kuchni jest okno?
- yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy ???!!!!!

:-)A jak u Was mają się porządki? Umilacie sobie je pachnącymi, usprawniającymi życie kosmetykami? Nabłyszczaczami i spryskiwaczami, które osobiście bardzo lubię?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz