Ulissima

Ulissima

2015/09/10

TAŃCE, HULANKI, DYSCYPLINA

- Raz, dwa, trzy, cztery i obrót. I raz, dwa, trzy, cztery. Słuchajcie, dlaczego wasze ręce są takie sflaczałe? Pyta intruktorka tańca swoich kursantów. Mają około 7 lat.




- Teraz z muzyką. I raz, dwa, trzy, cztery. Bartkek bardzo dobrze, ale idź do przodu a nie w miejscu. I z muzyką. I raz....
Grupa jest zróżnicowana i wzorstowo i pod kątem zaangażowania. Na dziewięć dziewczynek jest dwóch chłopców. Przepraszam, trzech. Jednego z nich nie zauważyłam. - O ten chłopiec nie ma bucików - mówi Ula. Rzeczywiście, jeden nie miał specjalnych butów do tańca, ala lakierki na lekkim podwyższeniu. Chyba zapomniał bo co chwila wychylał się na korytarz i coś o butach pod nosem mruczał. Ale i w samych skarpetach sobie radził, mimo że parkiet był bardzo śliski. Dziewczynki za to wszystkie miały taneczne obuwie (do kupienia w szkole tańca rzecz jasna). Swoją drogą zawsze mi się takie buty podobały. Od razu chciałoby się tańczyć, mimo że moja przygoda z tańcem towarzyskim zaczęła się i skończyła na latino solo przed czterema laty. Solo, czyli niezbyt towarzyskia chyba jestem :-) Ale wracając do dzieci - chłopcy buty mieli oczywście czarne, dziewczynki beżowe. Innej wersji kolorystycznej nie ma. Wśród małych tancerzy wyróżniały się dwie panny - nie dość że "tanecznie" ubrane i uczesane, w spódniczkach z dodatkiem cekinków i wysokich upięciach włosów, to widać było że do treningów się przykładają. Nawet, gdy instruktorka zarządziła ćwiczenie po kolei w parach - no bo za mało chłopaków  - to gdy wybrańcy powtarzali krok w duecie w rytm "raz, dwa, trzy i cztery" dziewczynki powtarzały układ solo, a mniej zaangażowana część płci żeńskiej siedziała po kącikach.
Podczas salsy 7-latków moja trzylatka tańczyła w korytarzu. Tak jak ona lubi najbardziej, czyli skoki i w kółko obroty. Chciała dołaczyć do grupy, ale bałam się by nie dotknęła nawet parkietu z obawy przed spojrzeniem intruktorki, że nie-uczestnik wkracza na parkiet. Uli na początku trudno było zrozumieć, że nie może dołączyć do dzieci. Bo do studia tańca poszłyśmy, ponieważ chciałabym zapisać Ulę na jakieś regularne zajęcia ruchowe. Nie chodzi do przedszkola a zależy mi, by kontakt z dziećmi utrzymywała i uczyła się funkcjonowania w grupie. W miejscu, w którym byłyśmy zajęcia dla maluchów są - w środę pójdziemy po raz pierwszy i zobaczymy. Ursa już w drodze powrotnej wymachiwała ręką w górę jak dzieciaki na zajęciach, tzn. w wersji autorskiej :-) I raz, i dwa, i trzy, i cztery...
Jeśli któraś z mam ma doświadczenia taneczne, zapraszam do podzielenia się opiniami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz