Ulissima

Ulissima

2015/07/13

CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGO



Co mieliście dziś na śniadanie? Chrupiący chlebek, który czuć że się go porządnie gryzie, czy gąbkę uginającą się pod ciężarem położonych na kanapce dodatków?

O chlebie napisano chyba już wszystko. To przecież podstawa. Ale ja się od dłuższego czasu zastanawiałam, co mają wspólnego z chlebem produkty sprzedawane w mniejszych i większych sklepach. Zapakowane w worek, które przez cały czas swojego istnienia nie doświadczyły czegoś takiego jak chrupiąca skórka! No sorry, te chleby z marketów powinny mieć nazwę "wyrób chlebopodobny". Nie oszukujmy się, wiem jak smakuje "chleb" z marketu bo zdarzało mi się podać go rodzinie na kolację (o zgrozo!). Od dłuższego czasu gdy byłam zmuszona już kupić chleb w takim miejscu wybierałam ten nie krojony i nie pakowany w worek, ponoć pieczony na miejscu. 
W końcu powiedziałam: stop. I postanowiłam upiec chleb sama. Jak się okazało w internecie są setki przepisów, dlatego nawet nie podaję linka do konkretnego z nich. Do mojego pszennego domowego pieczywa nawrzucałam co się dało (zresztą w przepisie, z którego korzystałam była właśnie opcja urozmaicenia bochenka czym popadnie). Wrażenia kulinarne? Czuć że coś jesz. Serio. 
Chrupie, słonecznik i orzechy miło się rozgryza, a do tego jesz w aromacie pieczywa, który unosi się w domu długo po tym, jak chleb się upiecze. Zresztą upiec go naprawdę nie jest trudno! Domowy chleb jest bardzo syty i nie zostały nam póki co żadne jego resztki! 
Co byłoby gdyby jednak zostały? Nic straszego, bo wykorzystuję kilkudniowe kromki do różnych celów: kawałki chleba namoczone w mleku dodaję do klopsów (nie pytaj dlaczego się moczy w mleku, bo nie wiem. Od zawsze tak się robiło, więc przejęłam ten sposób. Prawdopodobnie chodzi o to, by kromka zmiękła). Gdy akurat ich nie robię, trę po prostu zeschnięte kawałki (zostawiam specjalnie do wyschnięcia) na domowa bułkę tartą. No i wykorzystuję go jako tajną broń, gdy idziemy z Ulką na plac zabaw, a raczej gdy chcemy z niego wyjść (czyt. kiedy ja chcę z niego wyjść)! Plac jest w środku dużego parku i tuż za jego bramką zbiera się zazwyczaj grupka gołąbków (wielbicieli wszelkich trunków niestety również - jak to w parku). Gdy więc czas kończyć zabawę mówię córce, że teraz trzeba nakarmić gołąbki i  temu właśnie służy zabrany z domu chlebek :-) Głodne nie są też pływające niedaleko naszego domu kaczki. Pewnie lada dzień i one poczują nową jakość.
Chętnie poznam Wasze sposoby na niemarnowanie chleba i dodatkowe jego wykorzystanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz