Ulissima

Ulissima

2015/07/14

TAKA DUŻA I BEZ KOLCZYKÓW?

Są bardzo małe i błyszczące a potrafią wywołać masę kontrowersji. Mój stosunek do kolczyków u dzieci jest obojętny. A raczej był do czasu, gdy moją córkę zapytano:


- Kiedy mama przebije ci uszy i będziesz miała ładne kolczyki jak koleżanka? 

Gdyby to pytanie skierowano do mnie, nie byłoby wielkiego "halo". Ale zapytano dwuipółletnie dziecko, sugerując, że kolczyki to coś dobrego w przeciwieństwie do ich braku.
Nie mam nic przeciwko mamom, które przekłuwają uszy swoim córkom. Sama kupowałam w prezencie z okazji chrztu kolczyki a 
moja Ula, mimo że nie ma dziurek w uszach, kolczyki na chrzciny również dostała, podobnie jak medalik czy złoty łańcuszek ale nie paraduje przecież po dzielnicy uzbrojona w biżuterię po - nomen omen - uszy.
Gdy urodziłam córkę myślałam o kolczykach dla niej i o tym, by miała je już w dzieciństwie. Tymczasem moja Ursa o kolczykach nie myślała jak podejrzewam, bo w niemowlęctwie i wczesnym dzieciństwie nie robiła nic innego jak tylko płakała. Przysięgam. Praktycznie bez przerwy. Z tego powodu często odwiedzała lekarzy, miała robione badania, a przy okazji przechodziła ogromny stres. Nie chciałam dodawać jej kolejnego powodu do płaczu i nerwów, związnego z wizytą u kosmetyczki, choćby nie wiem jak delikatnej. Gdy więc miała te parę miesięcy przesunęłam w planach wizytę w gabinecie "na później". Przypomniało mi się o tym w okolicy roczku, chciałam zrobić jej taki właśnie prezent. Miałam nawet salon z polecenia. Ale jak zrobić kolczyki dziecku, które nie akceptuje na włosach spineczki, kitki, ściąga skarpetkę, o czapce nie wspominając (bo niewygodne, przeszkadza), poznaje własne ciało dotykając się wszędzie nie do końca skoordynowanymi jeszcze ruchami i na 100 % złapie również za kolczyk? Na dodatek na kilka opinii mam, które córeczkom przebiły uszy i zapewniały, że nie ma powikłań była jedna, której córce po takim zabiegu długo nie goiło się ucho i ostatecznie dziewczynka kolczykow nie nosi. I ta jedna opinia wystarczyła, by moja ostrożność osiągnęła level hard.
Kolczyki są w naszej kulturze powszechnie akceptowalną formą zdobienia ciała, ale jak widzę w wózku-gondoli maluszka z kolczykami w wersji mini a jednak na tym małym ciałku wyglądajacymi na naprawdę duże, czuję jakiś niesmak.
Tak więc Ula kolczyków nie ma a ta zaplanowana "na kiedyś" wizyta jeszcze przed nami. Ula mówi, że jak będzie dorosła to też będzie nosiła kolczyki, jak mama. Do tej dorosłości ma jeszcze trochę czasu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz